Księdza prał. Stanisława Sieczkę, nowego rektora kościoła Świętego Ducha w Lublinie, poznałem po Jego nominacji w 2015 roku. Mimo, że wymiar mojej pracy przy tej świątyni to tylko jeden dzień w tygodniu, szybko nawiązaliśmy relację wykraczającą poza tę czasową ramę.
Trochę wspólnie podróżowaliśmy, a spośród naszych wypraw wspomnieć chciałbym chociażby wizytę u oo. Duchaczy w Bydgoszczy, kilkakrotne odwiedziny u – żyjącej wówczas – Mamy ks. Stanisława w Jego rodzinnym domu czy wyjazdy do Warszawy z obowiązkową przerwą na kawę w Miasteczku Ruchu Focolari „Mariapoli Fiore” w Trzciance k/Garwolina.
Podróże upływały w przyjemnej atmosferze, przede wszystkim dzięki błyskotliwemu żartowi ks. Stanisława oraz Jego dużej wiedzy powszechnej. Zwykle zapytany o coś spontanicznie, wykazywał się w danym temacie encyklopedyczną znajomością faktów, nazwisk, dat.
Jego dobra pamięć służyła także pobożności: gdy jechaliśmy w trasę, recytował z pamięci treść litanii i rzadko spotykanych pacierzy, natomiast modlitwę różańcową odmawialiśmy w trzech językach: po polsku, po łacinie
i po angielsku.
Ks. Stanisława wspominam ciepło również z osobistego powodu. Kiedy przed ponad trzema laty zmarła moja Mama, Dorota, to właśnie On, raptem kilka godzin po Jej odejściu, sprawował u Św. Ducha pierwszą Mszę świętą
o spokój Jej duszy.
Wierzę, że dziś, przekroczywszy próg wieczności, śp. Ks. Stanisław spotkał u Pana Jezusa wszystkich tych, za których modlił się jako kapłan, a oni za złożone ofiary Mszy świętych, dziękują Mu już osobiście.
Robert Gonet